Do zobaczenia Łukaszku!


15 sierpnia, o godz. 6.30 w Uroczystość Wniebowzięcia Matki Bożej, odszedł Łukasz - podopieczny naszego hospicjum. 10 września br. skończyłby 17 lat. Był wspaniałym silnym chłopakiem, uczniem klasy wojskowej w siedleckim „elektryku”, lektorem w kościele parafialnym w Domanicach, członkiem scholi, wspaniałym, wrażliwym człowiekiem. Paradoksalnie, kiedy powstawało nasze hospicjum był jego wolontariuszem - pomagał w kweście, na którą zaprosiła nas domanicka młodzież. Jeszcze wtedy nie wiedział, że będzie naszym pacjentem…

Walczył do końca z nowotworem, który błyskawicznie zajął cały jego organizm. Był wojownikiem, tak go nazywaliśmy - nie jest to metafora, hiperbola, ale najgłębsza prawda, jaka zawarta jest w tym słowie… To samo mówił Robert Lewandowski, który przysłał Łukaszowi film i pozdrowienia. Nie udało im się spotkać. Może kiedyś…

Łukasz od wielu tygodni codziennie przyjmował Komunię św. - ks. Tomek, proboszcz parafii Domanice przynosił mu Eucharystię. Dawała mu siłę.

Już nie cierpi. Już nie boli, pomimo silnych środków uśmierzających ból, każdy centymetr kwadratowy ciała. Już jest dobrze. Biega zapewne, z bujną, rozwianą czupryną, po niebiańskim boisku:)
Kiedy kilka tygodni temu dostał od Ani - naszej fizjoterapeutki – szkaplerz, długo ściskał go z całych sił w dłoni. Miał go na sobie do końca, a my już wtedy przeczuwaliśmy, że niebiańska Mama zabierze go do siebie w swoje święto. Tak się stało. Tak odchodzą tylko wybrani.

Czy był przygotowany na Spotkanie? Czy w ogóle można być przygotowanym na TO spotkanie, kiedy ma się szesnaście lat, tak bardzo chce się żyć i wierzy się w cud do końca?... Dlaczego cud się nie wydarzył, choć tak bardzo wszyscy się o niego modlili? Nie wiemy.

Może cud dopiero przed nami?

Jesteśmy z Wami pani Agnieszko, panie Jarku - zbolali rodzice. Otulamy Was naszą modlitwą, Wasze dzieci. Jesteście silni Waszą wiarą, którą w sobie nosicie i którą im konsekwentnie przekazujecie. Ona Was poniesie dalej. Bóg uleczy rany.

Do zobaczenia Łukaszku w niebie! Nie wyobrażam sobie, aby Ciebie już teraz tam nie było. Nie po tym, co przeszedłeś…

Wstawiaj się za nami
ks. Paweł
 
Udostępnij